#4 Miłość

#4 Miłość

Nie sądziłam, że poruszę ten temat, bo bardzo nie lubię o tym rozmawiać. Jednak tutaj w internecie jest łatwiej. Miłość jest fajna, ale trudna. Tak sobie myślę: fajnie byłoby mieć kogoś kto jest dla Ciebie ważny i na kogo zawsze możesz liczyć. Z kim możesz poleżeć, przytulić się i po prostu być. No fajnie, fajnie. Ale mam pewien problem. Pewną barierę, przez którą nie mogę się związać, mimo, że bardzo bym chciała. Mężczyźni Chłopcy (nazywajmy rzeczy po imieniu) mają jedną taką super upierdliwą cechę. Im więcej tym lepiej. W KAŻDYM sensie. Znacie się dopiero chwilę? Nie szkodzi. Już możecie się przytulać na każdym kroku, trzymać się za rękę i najlepiej to przelizać kilka razy. Nie chce wyjść na nietykalną, ale dla mnie takie choćby siedzenie razem i trzymanie się za rękę świadczy o jakiejś bliskości. I super! Tylko, że jak się tak robi z każdą laską, to zaczyna być to normalne, a nie powinno. Tzn taki gest powinien być unikatowy. Powinniśmy nim obdarzyć kogoś wyjątkowego, a nie przypadkową osobę poznaną na imprezie. (Czy tylko ja tak uważam? Serio pytam, bo większość moich przyjaciół uważa, że to jest okej) (Ale ten tekst będzie c h a o t y c z n y). Jak wiecie jestem introwertykiem, dlatego uważam, że najbardziej "pasującą" (to głupie słowo, sprawiające, że sprowadzamy korelacje między dwojgiem ludzi do tutaj brakło mi słowa, sorki) do mnie osobą też będzie introwertyk. Czemu? Bo tak najbardziej, z głębi serca to zależy mi na tej bliskości. A to co jest piękne w zdolności interpersonalnej jest to, że takie osoby emanują takim spokojem, takim własnym sposobem bycia i przez to rozmawiając/przebywając z taką osobą czujesz się bezpiecznie i spokojnie. No po prostu dobrze. Takiej relacji bym chciała i mam wrażenie, że tylko taka relacja będzie w stanie zniszczyć tą barierę. To jest tak w ogromnym skrócie, bo gdym chciała się o tym rozpisać to nikt by tego nie przeczytał. Konkluzja? Miłość to bliskość.



#3 Samotność

#3 Samotność

Zacznę od tego, że jestem introwertykiem, dlatego lubię samotność. Nie przeszkadza mi to, że siedzę w domu, podczas, gdy moi znajomi świetnie się bawią. Po prostu czasem potrzebuje pobyć sama ze sobą. To fajne uczucie. Nie ma żadnej presji. Jesteś tylko ty. Możesz robić co tylko chcesz. Nie lubię ludzi. Ale też nie wszystkich. Swoich przyjaciół kocham i uwielbiam spędzać z nimi czas. Jednak bycie samemu to co innego. Nie masz narzuconych żadnych norm. Możesz ubierać co tylko chcesz (taki głupi przykład, ale dobrze obrazuje sytuacje). Osobiście wszędzie chodziłabym w legginsach, ale za zimno, a dodatkowo u mnie w szkole jest zakaz legginsów. Bycie samemu to super okazja do uporządkowania swoich myśli. Wyrzucenia z siebie wszystkiego. Wolności. Dlatego właśnie tak kocham bieganie. Jesteś tylko ty i droga. Tylko ty walczący z samym sobą. Po kilku kilometrach zaczynają boleć nogi, NIE, one zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Wtedy właśnie trzeba umieć się przeciwstawić samemu sobie i biec dalej. Coś niesamowitego. Samotność jest jednak niebezpieczna. Wszystko w nadmiarze szkodzi. Skoro bycie samemu daje mi radość to chce tego jak najwięcej i jak najczęściej, ale właśnie tu zaczyna się problem. Nie wolno przesadzić. Czemu? Najlepszym przykładem będzie depresja. Tu chyba nie muszę tłumaczyć, jak z samotności przejść do depresji. Więc trzeba bardzo uważać na samotność, bo jest to coś niesamowitego, ale w odpowiedniej dawce. Najlepszym sposobem do bycia samemu są spacery, zabranie auta i pojechanie gdzieś w nowe miejsce, bieganie albo po prostu zostanie w domu. Według mnie samotność wiąże się trochę z egoizmem. Bo jak jesteś sam to najważniejszy jesteś ty. Ale to temat na inny post. Każdy z nas powinien przeznaczyć choć małą chwile w ciągu dnia na pobycie samopas. Co wtedy robić? To co lubisz. To takie proste. Tylko tyle i aż tyle.


#2 Fikcja

#2 Fikcja


Często przenoszę się do swojego wykreowanego świata. Świata marzeń. Mam tam wszystko czego potrzebuję: zdrowie, szczęście, miłość, wolność i pieniądze. Układam w głowie idealny scenariusz. Mam wszystko zaplanowane. Jest cudownie. Najlepiej. Niech to się nie kończy, ale chwila, trzeba wracać. Ktoś mnie woła. I nagle cały czar pryska. Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest jak zaczynasz mylić swoje wykreowane odczucia ze swoimi prawdziwymi odczuciami. W swoim nazwijmy to "Osomlendzie" masz chłopaka, zakochujesz się, no generalnie jest cudownie. Problem zaczyna się jeśli ta osoba faktycznie istnieje. Dlaczego? Bo w swoich wyobrażeniach ją idealizujesz, sprawiasz, że wydaje się ona być wprost tą jedyną na całe życie. Podświadomie przenosisz te uczucia do rzeczywistości. Zaczynasz zakochiwać się w tej osobie, na podstawie swojej własnej kreacji tej osoby. Chore. Niestety, zdarza się to często. Te odczucia są złudne, fałszywe, są cholerną fikcją. Ale ty jeszcze o tym nie wiesz. Tkwisz w tym dalej. Nagle okazuje się, że ta osoba nie jest taka jak myślałeś. No szok, niedowierzanie. Jak to? Jakim cudem? A no takim, że tak na prawdę nie znasz tej osoby. Wpaść w fikcję jest łatwo. Wyjść z fikcji jest trudno. Bo samo myślenie o tym sprawia radość. Czemu, więc mam przestać myśleć o czymś co daje mi radość? Bez sensu. Z sensem. Nie zakazuje marzyć, ale mówię, że trzeba się nauczyć oddzielać fikcję od rzeczywistości. Coś realnego od wykreowanej przez nas wizji świata. Fikcja ma też drugie oblicze (i trzecie, czwarte itd, ale skupmy się na tym drugim). Nie chcemy akceptować pewnych rzeczy. Odpychamy je od siebie. Udajemy, że one nie istnieją. Przykład? Bardzo proszę: masz prawo jazdy, wiesz, że znajomi zaczynają Cię powoli wykorzystywać i proszą o podwózkę wszędzie. Ale świadomie (bądź podświadomie) to ignorujesz i się na to godzisz, no bo heloł, to są przeciesz moji pszyjaciele, muszę im pomóccc! Odrzucając negatywne spostrzeżenia, zastępujesz je innymi, pozytywnymi. Tym samym zaczynasz żyć fikcją. Czy już rozumiesz o co mi chodzi? Fikcja jest fajna, bo jest łatwa, nie ma w niej przykrości czy nie porozumień. Dlaczego więc mam ją odrzucić? Rodzi się pytanie: wykreowana wizja czy rzeczywistość? Piosenka, klik.



#1 Przypadek

#1 Przypadek

Co to jest przypadek? Nie wiem. Bo dla mnie on nie istnieje. Nie ma czegoś takiego. Życie jest zbyt złożone, aby było kwestią przypadku. Wierzę, że każda nawet najmniejsza rzecz, która dzieje się w moim życiu będzie miała konsekwencje w późniejszym jestestwie. Włodek Markowicz porównał kiedyś życie do kropek i powiedział, że trzeba je łączyć. Wnioskuję więc, że kropkami mogą być decyzję. Jedna decyzja prowadzi do następnej, a ta do kolejnej i tak dalej. Gdybym kiedyś podjęła inną decyzje dziś pewnie robiłabym co innego. Nie tylko w kontekście "robić" - zajmować się czymś na stałe (bo takie znaczenie tego słowa, zwykło się przyjmować) tylko "robić" jako robić w tej właśnie chwili. No okej. To może mieć sens, ALE, takie proste i małe decyzje też mają znaczenie? Na przykład: co zjeść na śniadanie? Taka prosta i rutynowa (jednak nie dla wszystkich, grr) czynność też ma znaczenie? Tak. Po prostu. To by było na tyle moich rozkmin, ale jeśli to czytasz (o ile ktoś to przeczyta) to masz pewnie lekki mindfuck i nie do końca chce Ci się wierzyć, że taka rzecz jak wybór posiłku może mieć wpływ na Twoje życie. O nie, zaczynam brzmieć jak jakiś tfu coach. Broń Boże, nie o to mi chodzi. Więc o co? Już tłumaczę. Randomowa Losowa sytuacja: Jem na śniadanie jajecznice na masełku z pomidorkiem oraz po raz pierwszy z dodatkiem imbiru, bo znalazłam przepis w internecie. Mmmm pychota, już wysłany Snapik i wszyscy moi ziomeczkowie wiedzą, jaką pyszną jajeczniczkę sobie zrobiłam. Jupi! Ale cóż to? Nagle okazuje się, że się duszę. Przypał. Mam
uczulenie na imbir, ale o tym nie wiedziałam. Jadę do szpitala, ale przecież miałam na dziś takie fajne plany, miałam zarezerwowany bilet lotniczy do Warszawy (o matko, Warszawa, miasto takie piękne, że szok.). No ale muszę to przełożyć, bo aktualnie walczę o życie w szpitalu. Co mogłoby się stać w Warszawie? W tym czasie mógłby być zamach, strzelanina albo mogłam spotkać miłość swojego życia! No ale trudno nie spotkam, bo leże w szpitalu. Koniec historii. Oczywiście jest ona przekoloryzowana, ale jest to zabieg celowy, ale pokazać jak jedna mała rzecz, czyli dodanie imbiru do jajecznicy może zmienić nie tylko Twój dzień ale i całe Twoje życie. Wniosek? Uważaj na imbir. 
Copyright © 2014 Mgdky , Blogger